Wydarzenia
21-09-2017

Spotkanie z Izabelą Handerek

 

 

To Peru mnie wybrało – rozmowa z Izabelą Handerek.

 

 

We wtorek, 5 września w Sołtysówce w Rajczy odbyło się kolejne, szóste już spotkanie z cyklu Rozmowy Kulturalne z Izabelą Handerek, władająca pięcioma językami góralką pochodząca z Pietrzykowic k/Żywca, mieszkającą od dwóch lat w Peru, współprowadzącą tam biuro podróży - Alpinca. Iza jest przewodnikiem, konsultantem i organizatorem wycieczek w zależności od potrzeb i turystycznych oczekiwań. Nam opowiedziała o tym czy Peru, to faktycznie najlepszy kulinarny kierunek świata i czy to prawda, że dopiero Nepal zapoczątkował miłość do gór u góralki.

Wojciech Cejrowski w jednym z wywiadów wyznał, iż to Meksyk zrobił z niego podróżnika. Ty swoje doświadczenie z podróżowaniem zaczęłaś od Francji…  

Tak, ale Francja jest w Europie, po której, jak wiadomo łatwo się podróżuje. Tak naprawdę, to przygodę z podróżowaniem zaczęłam od Chin, gdzie pojechałam z przyjacielem. Mieliśmy wówczas po dwadzieścia lat i przeżyliśmy szok kulturowy. Nikt nie mówił po angielsku, nawet w Pekinie. Początki były trudne, zwłaszcza kuchnia i zachowania Chińczyków przy stole, a więc plucie, bekanie itd. Pierwszy tydzień to było WOW! Rzeczywiście, mieliśmy poczucie, że jesteśmy w innym świecie. Więc, to Chiny wprowadziły mnie w świat podróży. To był skok na głęboką wodę, który z perspektywy czasu opłacił się i to bardzo, zwłaszcza, że mnie interesowały Chiny Zachodnie, region mniej rozwinięty i biedniejszy, blisko Tybetu, Kazachstanu czy Kirgistanu, gdzie mogłam poznać prawdziwą kulturę i prawdziwe życie tamtejszych mieszkańców.

Marek Tomalik pytany o swoje miejsce na ziemi, powiedział, że to nie on lecz Australia jego wybrała. Od dwóch lat mieszkasz w Peru. Kto kogo wybrał?

Trudne pytanie, ale to chyba  Peru mnie wybrało. Tak naprawdę, to dzięki Nicolasowi jestem w Peru. On był tam cztery lata wcześniej na stażu w biurze podróży. Poznaliśmy się w Chinach, gdzie razem kończyliśmy studia. Stwierdziliśmy, że jeszcze nie chcemy iść do tzw. normalnej pracy, że na tym etapie życia chcemy odkrywać i poznawać inne zakątki świata, a ponieważ ja jeszcze nie byłam w Ameryce Południowej, więc to była idealna okazja. Nicolas zaproponował byśmy pojechali na staż do jego znajomego na trzy lub cztery miesiące, a w międzyczasie podróżowali i poznawali inne kultury. Idealna sytuacja, zwłaszcza że w Peru pracuje się cztery godziny na dobę. Decyzja zapadła niemal natychmiast i spontanicznie.

Pamiętasz pierwsze chwile w Peru,  pierwszą myśl?

Będąc  wcześniej w Indiach i Nepalu, wiedziałam, jak wyglądają biedne kraje, więc w tym przypadku Peru nie wywołało spektakularnego efektu, nie wstrząsnęło drastycznie czy też zszokowało pod tym względem. Na pewno w pierwszej kolejności nasunęła się myśl o kulturze latynoskiej. Miasta kolonizacyjne, notabene po Hiszpanach, więc było to raczej uderzenie kulturowe, tak odmienne od kultury azjatyckiej. Tam, zwłaszcza folklor latynoski czuje się i chłonie na każdym kroku. Ja uwielbiam muzykę, a tu  salsę można usłyszeć wszędzie, jest codziennością.

Julia Raczko na blogu wyznała, że ,,zachorowała na Peru i jest to choroba nieuleczalna”. Czy Ciebie już dopadł wirus peruwiański?

To jest raczej przystanek. Z Nicolasem nie moglibyśmy teraz osiąść w jednym miejscu, gdyż szybko się nudzimy. Ciągnie nas do nowych przygód i nieznanych miejsc. To jest raczej choroba podróży, której objawami jest potrzeba nieustannych doznań.

Gdy słyszysz słowo – Peru – z jakim obrazem, dźwiękiem, smakiem i zapachem masz automatyczne skojarzenia?

Peru to jest przede wszystkim państwo Inków, cywilizacji żyjącej w XV wieku. Do dziś Peruwiańczycy utożsamiają się z nimi, mówiąc, że są ich potomkami. Np. mieszkańcy Cuzco, dawnej stolicy Inków, są dumnymi ze swej kultury, wielkimi patriotami. Kuchnia peruwiańska, za którą nie przepadam, dla nich jest powodem do dumy. Jest obfita, tłusta i różnorodna. Popularna, tradycyjna i luksusowa potrawa ze świnki morskiej kosztuje ok 60 zł.

Mówi się, że kuchnia peruwiańska jest agresywna, wybuchowa i namiętna…

Bardzo. W Limie popularna jest ceviche czyli surowa ryba podawana z mlekiem, sokiem z cytryny, po zjedzeniu której można się spodziewać rewolucji żołądkowych. Drugą potrawą, jest wspominana wcześniej świnka morska. Co innego ludzie jedzą nad oceanem, od Ekwadoru do Chile popularne są owoce morza, w górach np. w Cuzco powszechne są potrawy ze świnki morskiej. Na co dzień Peruwiańczycy jedzą bardzo dużo ziemniaków oraz ryżu, paradoksalnie więcej niż Chińczycy. Na śniadanie, obiad i kolację jest ryż. To było dla mnie ogromne zaskoczenie. Ryż z ziemniakami zajmuje większą część talerza. Do tego kurczak, bo jest najtańszy. Mimo że gotują zupy, np. z krewetek, to nie są one tak popularne, jak drugie dania. Zupy serwowane są zazwyczaj na święta z uwagi na cenę owoców morza. Jest to danie w odczuciu ludzi biednych – luksusowe.

Peru jest niesamowicie bogatym i zróżnicowanym krajem pod względem geograficznym, językowym i etnicznym. Jest  Costa - wybrzeże, są Sierra - góry i w końcu Selva – dżungla. 45 proc. narodu stanowią Indianie. Jaki to ma wpływ na kulturę oraz mentalność mieszkańców?

Ludzie, zwykle powyżej pięćdziesięciu lat, mieszkający w Andach, mówią w języku keczua czyli języku Inków, bardzo różnym od hiszpańskiego i jednocześnie bardzo trudnym. Kobiety w Peru, zwłaszcza starsze, które można spotkać na wysokości czterech tysięcy metrów n.p.m., niewykształcone, posługujące się keczua, to dla mnie jest spore wyzwanie językowe i często nie rozumiem ich. Natomiast mężczyźni, z racji częstszego kontaktu z turystami czy też nasi przewodnicy z lokalnych miejscowości, posługują się oprócz keczua także hiszpańskim, chociaż z duża ilością błędów, jeżeli chodzi o zapis języka. Ale z nimi komunikacja jest łatwiejsza. Peru jest totalnie zdywersyfikowanym krajem. Przez dwa i pół tysiąca kilometrów mamy wybrzeże, poza tym jest przepiękna dżungla zawierająca połowę kraju no i Andy, długi pas gór. Kultura w każdym z tych trzech rejonów, jest inna.  

Ktoś jedzie do Peru po raz pierwszy i prawdopodobnie ostatni, czy jest ranking miejsc, które w tym przypadku trzeba zobaczyć?

Wszyscy turyści jadą zobaczyć Machu Picchu, chociaż od tej reguły zdarzają się wyjątki czyli osoby nastawione na bardziej alternatywne trasy. Ja również nie oparłam się urokowi tego  najlepiej zachowanego miasta Inków. Kanion rzeki Colca w regionie Arequipa, który został odkryty przez polskich kajakarzy w 1981 roku, powinien być na drugim miejscu. Cieszy się sporym zainteresowaniem turystów. Pasjonatom trekkingów polecam Ausangate. Moi turyści mówią, że jest to trekking o wiele bardziej zdywersyfikowany i piękniejszy niż Himalaje, właśnie z uwagi na różnorodność. Są tam ośnieżone góry, lodowce, laguny czerwone, niebieskie, zielone, poza tym alpaki, lamy, pasterze i to wszystko cały czas na poziomie pięciu tysięcy metrów n.p.m. Oczywiście organizm musi być przystosowany do tych specyficznych warunków trekkingowych. Jest to wyzwanie, zwłaszcza dla tych którzy przyjeżdżają z Limy, gdzie jest zero metrów n.p.m. a trekking zaczyna się na poziomie trzech tysięcy osiemset  metrów n.p.m. Zaczyna się ból głowy, wymioty, biegunka, brak energii. Na wysokości pięciu tysięcy metrów n.p.m. nie śpi się. My już jesteśmy dobrze zaaklimatyzowani, bez problemu zasypiamy, ale ktoś przyjeżdżający pierwszy raz budzi się w nocy co godzinę. Dobrym remedium na to, jest herbata z liści koki, które są powszechne i dostępne w Peru. Można je wszędzie kupić, my je najczęściej zalewamy wodą, jak herbatę. Liści koki trzeba sporo, by powstał skuteczny wywar. Często pijemy ten napar. Większą moc liście koki mają w przypadku ich żucia. Ale wtedy potrzeba ok pięćdziesięciu listków, by przyniosło to pożądane działanie. Wszyscy nasi przewodnicy żują kokę i mają jej liście między zębami.  Nasi turyści niekoniecznie preferują ten sposób pozyskiwania dodatkowej energii.  Wolą raczej w formie płynnej, chociaż ma słabsze działanie.

Masz ulubione miejsca w Peru oprócz Machu Picchu?

Uwielbiam dżunglę, pomimo lęku przed pająkami i wężami. Tam z uwagi na spokój i klimat wyciszam się, relaksuję i odpoczywam.

Elżbieta Dzikowska powiedziała kiedyś, że w podróży najważniejszy jest uśmiech. Rzeczywiście uśmiech otwiera bramy  świata?

Tak. Lubię się uśmiechać i uśmiech ratował mnie niejeden raz w życiu, zwłaszcza w podróży, wtedy gdy nie potrafię się z kimś dogadać. Jak masz dobrą energię w sobie i jak inni widzą twój optymizm, to inaczej cię odbierają. Podam taki przykład: z przyjacielem podróżowaliśmy często po Europie autostopem. Kierowcy, którzy się zatrzymywali później wyznawali nam, że jesteśmy ich pierwszymi autostopowiczami, że zabrali nas ze względu na uśmiech budzący zaufanie. Wiadomo, że z uśmiechem łatwiej się idzie przez życie.

Pytam nie bez powodu, gdyż Peruwiańczycy są określani jako wesoły naród…

To prawda. Są bardzo radośni. Zupełne przeciwieństwo Boliwijczyków, ludzi zamieszkujących kraj graniczący z Peru, nie do końca odkryty, wręcz dziki, gdzie niechęć do turystów i obcych, widoczna jest w braku właśnie tego uśmiechu. Peruwiańczycy są życzliwi, otwarci na cudzoziemców, chętni do rozmowy i zainteresowani naszą osobą, kulturą, pochodzeniem. Taksówkarze za każdym razem pytają skąd jestem, a gdy usłyszą, że z Polski to odpowiadają: O! To Lewandowski i Jan Paweł II! Jak widzą gringo czyli białego, zazwyczaj przyjeżdżającego z Europy, to chcą o nim wiedzieć jak najwięcej. Są bardzo ciekawscy.

Czy jest coś w peruwiańskim stylu bycia - oprócz pozytywnego nastawienia do drugiego człowieka – z czego możemy brać przykład?

Ze spokojnego podejścia do życia. Dla nich praca nie jest najważniejszą częścią życia człowieka, tak jak jest to w przypadku Europejczyków. Nas charakteryzuje stres, ciągły pośpiech za pieniądzem i pracoholizm. Dla nich najważniejsza jest rodzina i sjesta. Popularne ahorita czyli teraz, które dla nich nie oznacza, że jak coś potrzebuję na już, to będzie  na czas. To będzie za trzy, cztery godziny. Podobnie, jak mówią mañana czyli jutro, to tak  mniej więcej za tydzień. My np. czekaliśmy rok na wydanie odpowiednich dokumentów. Mi, jako osobie bardzo punktualnej i wymagającej tego od innych, bardzo to przeszkadza, zwłaszcza w pracy. Bo np. turyści, którzy mają być odebrani z konkretnego miejsca o danej godzinie czekają np. na lotnisku, a lokalny kierowca dzwoni,  że jest na miejscu, tzn. jakieś piętnaście minut drogi stąd.  Dla nich jest to normalne, przede wszystkim spokój i nie panikować. A ja się stresuję, bo turyści przyjechali i  również się niecierpliwią.

Czego ci najbardziej brakuje z Polski?

Jedzenia. W ogóle jedzenia europejskiego. Oczywiście, są tam restauracje europejskie, ale my na co dzień mieszkamy u Peruwiańczyków i posiłki jemy wspólnie z nimi. Jak jestem w Polsce, to nie mogę patrzeć na kurczaka i ryż.

A czy oni są zainteresowani Twoja kuchnią? Pytają cię np. co byś ugotowała?

Lepiej żeby nie pytali. Gościłam w domu rodzinnym Peruwiańczyków w okresie świątecznym, wszystko im smakowało. Oni lubią jeść po prostu. Spora część mieszkańców Peru ma problemy z otyłością, niestety wynika to z tego, że lubią fast foody, kurczaka z różna. Ja bym powiedziała nawet, że jest to ich danie narodowe powszechne na niedzielnym obiedzie. Do tego frytki, ryż i napój gazowany.  Cukier, śmietana, inka-cola – napój w stylu gumy do żucia, to jest chleb powszedni. Więc tłusto i niezdrowo. To mnie rozczarowało. Mają tak dużo pysznych owoców i warzyw, których nie doceniają i nie wykorzystują w kuchni. Inną rzeczą, która mi przeszkadza w Peru jest nieporządek. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to kraj trzeciego świata, więc jest to normalne w przypadku państwa rozwijającego się, ale np. podczas spływu Amazonką z Columbii do Peru, przez pięć dni obserwowałam scenki z gatunku takich, jak wyrzucanie zawartości koszy na śmieci za burtę, wprost do wody. Na poboczach dróg  widok wysypisk śmieci, jest czymś naturalnym i powszechnym. Miejscowi nie dbają o środowisko, wręcz ignorują apele o utrzymanie porządku i czystości, bo edukacja jest w postaci chociażby tabliczek informacyjnych, by nie wyrzucać śmieci w miejscach do tego nie przeznaczonych, by dbać o środowisko. Na tym polu, jest jeszcze dużo do zrobienia.

Pojawiają się w Peru polskie akcenty oprócz Piotra Pawła Kuczyńskiego, obecnego prezydenta, którego ojciec pochodzi z Wielkopolski?

 Dużo osób nie wie, że obecna głowa państwa pochodzi z Polski. Często ja im to uświadamiam. Niedawno miałam turystkę – Annę Kuczyńską która sprawdzając rodzinne koligacje, odkryła, że są powiązane z rodziną prezydenta. Peruwiańczycy znają nas ze względu na Polaków, którzy odkryli kanion Colca oraz z częstych wypadków autobusowych powodowanych przez polskich kierowców. Zachowanie kierowców na drogach charakteryzują nieustanne klaksony, trąbienie w każdej sytuacji zastępujące kierunkowskaz: Uwaga! Jadę na prawo! Uwaga! Jadę na lewo! Pieszy, by przedostać się na drugą stronę ulicy musi pierwszeństwa na pasach wymusić, to są obrazki  codzienne.  W Peru kierowcy bardzo często kupują prawo jazdy, jest to legalne i jeżdżą samochodami jak chcą.

Jak wygląda życie codziennie kobiet i mężczyzn w Peru?

Kultura peruwiańska jest bardzo patriarchalna. Podział ról na męską i żeńską, jest wyraźnie zarysowany. To mężczyźni chodzą do pracy, zarabiają pieniądze a kobiety zostają w domu, gotują i wychowują dzieci. Mam na myśli życie w wioskach. W miastach jest inaczej, tam kobiety również pracują. Denerwuje mnie, zwłaszcza na ulicach, zaczepianie i podrywanie na tzw. klakson, trąbienie i gwizdanie. Jest to permanentne zjawisko, niezależne czy idzie obok mnie Nicolas czy idę sama. Jest to irytujące.

Jak wygląda twoja codzienność w Peru?

Nam się codzienność bardzo zmienia w zależności od potrzeb turystów. Nie jesteśmy cały czas w jednym miejscu. Jak mam grupę turystów to np. przez dwa tygodnie z nimi podróżuję. Nicolas częściej chodzi na trekkingi więc on rzadziej zmienia miejsca, często też nasze grupy  spotykają się na trasie, bo zwykle jest  niezmienna. Od Limy do Arequipa, Kanion Colca, Cuzco. Mieszkamy na co dzień w Arequipie i jak mamy wolny tydzień, to tam spędzamy czas załatwiając sprawy związane z biurem podróży, odpisując na emaile, szukając nowych miejsc do zaoferowania bardziej wymagającym turystom. 

Indianie, pomimo tego, że stanowią blisko połowę społeczeństwa Peruwiańskiego, w dalszym ciągu cierpią wyzysk, dyskryminację na tle rasowym i kulturowym?

Jest to zjawisko występujące w dżungli koło Ekwadoru i Columbii, bo tam koncerny paliwowe pozyskując nowe tereny zmuszają ludność do przenoszenia się do slumsów, głównie w Limie, gdzie poziom życia jest równy zeru. Osobiście nie zetknęłam się z tym zjawiskiem.

Terroryzm i krwawa wojna domowej w latach 80. i 90. ubiegłego wieku, kiedy to Peruwiańczycy w bestialski sposób wyrzynali się wzajemnie, nieudolny system sądowy i policyjny, historia Peru przepełniona gwałtem, uciskiem, strachem i przemocą, i współczesność naznaczona biedą, głodem, brakiem perspektyw, brakiem pomocy - wszystko to tworzy obraz Peruwiańczyka agresywnego, przepełnionego goryczą, kompleksami. Obraz, dość złowróżbny…

Ludzie w rozmowach nie nawiązują do tej wojny. Wiadomo, że jest niebezpiecznie, ale jak przyjeżdżasz do Peru, to zazwyczaj wiesz, gdzie to ryzyko występuje, w jakich miejscach. A są to zwykle rejony Limy, pewne jej części. Słyszałam opowieści o taksówkarzach z bronią w ręku, o niebezpiecznych taksówkach zamawianych nie z infolinii tylko gdzieś z drogi. Tam gdzie mieszkam, w Arequipie, biorę taxi z drogi. Zdarzyło mi się, będąc w Limie dziesięć minut od centrum, być ostrzeżoną przez policjanta lub zwykłych przechodniów widzących moja kamerę lub aparat, by nie iść w pewne miejsca, bo mogę mi ukraść sprzęt. Policjanci mówili, że będą iść za nami i nas patrolować, bo jest to niebezpieczna dzielnica, raptem o kilka minut od centrum stolicy - Peru. Klasycznych turystycznych miejsc nie należy się bać. Tam jest wbrew pozorom bezpiecznie. Ja podróżuję sama jako kobieta i nie miałam nigdy sytuacji ryzykownej.

Religia to procesje, procesje, procesje… ?

Religia rzeczywiście, jest tam ciekawym zjawiskiem. Mimo, że Hiszpanie wprowadzili tam chrześcijaństwo, to Peruwiańczycy nadal wierzą w swoich bogów i bóstwa. Wierzą w paczamama - Matkę Ziemię, słońce, które w ich hierarchii bogów zajmuje najwyższe miejsce. Oni połączyli swoje wierzenia z religią chrześcijańską. W kościołach, których jest tam bardzo dużo, częstym zjawiskiem są inkaskie ornamenty, słońce. To całkiem dobrze współgra. Mają swoich świętych od różnych cudów. Wierzą w święte dusze gór, często w procesji niosą Jezusa i pielgrzymują do gór, by je pobłogosławić. Zdarzyło nam się z Nicolasem uczestniczyć w takiej procesji. Koło Cuzco jest organizowany festiwal – Qoylluriti  Jest to procesja dla Jezusa Chrystusa i dla św. góry – Camino del Apu.

Czego Ciebie uczą lub nauczyły podróże?

Przede wszystkim tolerancji i otwartości na świat.

To prawda, że dopiero Nepal zapoczątkował miłość do gór wysokich u góralki?

Niestety tak. Co prawda zdobyłam wszystkie szczyty Beskidu Żywieckiego, ale to dopiero Nepal zapoczątkował miłość do gór. Wiadomo, Himalaje są piękne, może nie tak piękne, jak Beskid Żywiecki, ale to w Himalajach poczułam chęć większego poznania gór, robienia trekkingów, bycia ogólnie w górach, wyciszenia się więc faktycznie Nepal odegrał tu główną rolę i przede wszystkim ludzie, których tam poznałam. Bardzo dużo czasu spędziłam z Tybetańczykami, którzy byli uchodźcami w Nepalu i  nas gościli. Niesamowici ludzie. Gościnność, pyszna kuchnia, przepiękna kultura, stroje, biżuteria – tym wszystkim nasiąknęłam i później w Chinach zaczęłam zwiedzać regiony koło Tybetu.

Prowadzisz bloga… Jak się nazywa i co oferuje?

Razem z Nicolasem prowadzimy bloga, nazywa się thewangders.com. Piszemy tam nie tylko o Peru, znajdziecie tam relacje i zdjęcia z innych naszych podróży, jak z Chin, Indii czy Nepalu. Opisujemy swoje wrażenia z pobytów oraz polecamy godne uwagi miejsca czy regiony do zwiedzenia. Zapraszam serdecznie do odwiedzenia bloga.

 


 

Zdj. Izabela Handerek

 

Zdj. Zbyszek Kopeć - Izabela Handerek

 

Zdj. Zbyszek Kopeć

 

Zdj. Zbyszek Kopeć

 

Zdj. Zbyszek Kopeć

 

Zdj. Zbyszek Kopeć

 

Zdj. Zbyszek Kopeć

 

Zdj. Zbyszek Kopeć

 

Zdj. Zbyszek Kopeć

Tekst - Klaudia Wiercigroch-Woźniak

Zdjęcia - Zbyszek Kopeć

 

 

« powrót do listy

Copyright © Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej.

projekt i wykonanie