Artykuły

Siedem różnych wieków

Od 700 lat Żywiec jest głównym ośrodkiem miejskim w pięknej beskidzkiej kotlinie w widłach rzek Soły i Koszarawy. Przez wieki był ostoją mieszczaństwa utrzymującego się z rzemiosła i handlu, a Rynek w Żywcu był miejscem targów na które zjeżdżali mieszkańcy gór z okolicznych miejscowości - była to często pasterska ludność migrująca z terenów Bukowiny i Wołoszczyzny - a także kupcy ze Śląska, Małopolski i Moraw oraz z niedalekiej Orawy. Miejscowy Zamek był siedzibą kolejnych właścicieli Żywiecczyzny i ich administracji. Ziemia ta, będąc przez wieki na pograniczu królestw polskiego, czeskiego i węgierskiego, przechodziła różne koleje losu i przechowała w swej kulturze różnorodne wątki inspirujące wyobraźnię turysty - i to zarówno tego, któremu wystarcza sama malowniczość tej górskiej okolicy, jak i tego, który z powodów profesjonalnych czy hobbystycznych wysoko ceni dobra kultury.

Założone w II połowie XIII wieku w dobrach książąt oświęcimskich miasto nad brzegiem Soły, zwane po latach Starym Żywcem, szybko rozwijało się na skrzyżowaniu ruchliwych szlaków handlowych łączących wymienione wyżej królestwa. W I połowie XIV wieku kupcy żywieccy docierali ze swym towarem do odległych o setki kilometrów ziem ruskich czy węgierskich, co dobrze świadczy o ich sprawności gospodarczej i zamożności. W tym czasie ziemia żywiecka wraz z całym księstwem oświęcimskim została przyłączona jako lenno do Królestwa Czeskiego. Wielkie batalie polityczne i militarne w Czechach w I połowie XV wieku związane z tzw. ruchem husyckim znalazły swe odbicie również w dziejach miasta Żywiec. Przemieszczająca się ludność, zapewne ze Śląska, założyła nową osadę nad Sołą, którą za czasem nazwano Nowym Miastem.

Takie są zapewne początki żywieckiego Rynku powstałego w bezpośredniej bliskości pierwotnego zamku - warowni strażników pobierających myto na skrzyżowaniu trzech szlaków handlowych. Wytyczono go niezbyt regularnie, gdyż w istocie był on wtedy terenem obozowiska przybyszów, a nie dziełem zainteresowanego rozwojem gospodarczym tej ziemi gospodarza. Właściciele - a może raczej dzierżawcy tych dzikich okolic - częściej uprawiali zbójecki proceder niż rzetelną gospodarkę, bo takie były wtedy czasy. W II połowie XV wieku król Polski Kazimierz Jagiellończyk zakupiwszy za kilka ton srebra księstwo oświęcimskie postanowił ukrócić samowolę na pograniczu, gdyż chciał następnie sięgnąć po korony czeską i węgierską. Wspomogli go w tym dziele bracia Piotr i Mikołaj Komorowscy, możnowładcy z Królestwa Węgier. W jakiś czas potem otrzymali oni Żywiecczyznę od króla polskiego w podzięce za pomoc, jaka mu następnie wielokrotnie okazywali w jego polityce, a i jako skromną rekompensatę za wielkie dobra utracone po drugiej stronie granicy, gdyż król węgierski z kolei nakazał braciom - jako nielojalnym poddanym - opuszczenie swojego królestwa.

Tak to wiek XV przyniósł powstanie nowego Żywca, ściśle związanego ze swymi nowymi gospodarzami - rodziną Komorowskich. Kolejni przedstawiciele rodu Komorowskich, pełniący w XVI wieku ważne funkcje na niedalekim Wawelu, dbali o rozwój swego miasta i zamożność mieszczan, swoich poddanych, nadając miastu liczne przywileje. Za ich czasów rozbudowano żywiecki Zamek stojący nieopodal mieszczańskich domów i wybudowano wielki kościół, dzisiejszą konkatedrę, który w zasłynął w sąsiednich krajach szczególnie przez swą ogromną wieżę i wieńczący ją 10-metrowy krzyż z żelaza, skrzący się w słońcu na całą okolicę. Inną specyficznym zjawiskiem społecznym były stosunkowo bliskie relacje mieszkańców miasta z dworem pańskim - przez miasto przeciągały dworskie parady, dworzanie, bywało, mieszkali w mieście, a wszyscy spotykali się w kościele.

XVII wiek przyniósł kolejny awans tej ziemi. Oto jej właścicielami zostali kolejni przedstawiciele królewskiej rodziny Wazów. Królowa Konstancja, małżonka Zygmunta III Wazy, obejmując tę ziemię nakazała wykonać swoisty spis zdawczo-odbiorczy. Spisany na wielu stronicach i datowany na 1626 rok dokument zwany Przywilejem Konstancji zawiera też jedno zdanie o tym, że "…przekupniów żydowskich należy przeganiać z miasta." W późniejszych wiekach z zapisu tego zrobiono swoistą wizytówkę miasta, w którym żaden Żyd nie mógł zamieszkać. Był to obyczaj, którego tutaj przestrzegano, acz w stosunkach z ludnością żydowską z sąsiedniego Zabłocia czy Ispu dominowała ekonomia, a nie ideologia. Ale po wydarzeniach związanych z II wojną światową, instrumentalnie wykorzystany przez Niemców Przywilej Konstancji nie jest powodem do dumy, ale raczej ciekawostką, którą interesuje się wyrobiony turysta przybywający nad Sołę i Koszarawę.

Kolejnym słynnym Wazą w dziejach miasta był sam król Polski Jan Kazimierz. Wstąpił do Żywca uciekając przed nacierającymi armiami swego kuzyna ze Szwecji, Karola Gustawa. Wyjeżdżając na Śląsk król zwrócił się do swych żywieckich poddanych o obronę tej ziemi. Tak też się stało. Szwedzi niedługo przebywali na Żywiecczyźnie, gdyż napotkali tu zacięty opór i nie chcieli ryzykować w niepewnej sytuacji. Możliwe, że Henryk Sienkiewicz, autor Potopu, myślał o tych wydarzeniach na Żywiecczyźnie, gdy konstruował scenę starcia w górskim wąwozie chłopów-górali z kolumną szwedzkiej jazdy, która zagroziła orszakowi króla polskiego powracającego ze Śląska do walczącego kraju.

Na górze Horolna na południe od Żywca znajduje się po dziś dzień kapliczka, pod którą pochowano poległych na tej ziemi żołnierzy szwedzkich. Mówiło się wśród ludu, że potępione duszyczki najeźdźców domagają się tam modlitwy. Miejsce to, znajdujące się w pobliżu znanego turystom obiektu gastronomicznego, powinno być bardziej docenione w przewodnikach.

Innym miejscem, które przypomina o XVII-wiecznej tradycji obrony ziemi ojczystej jest żywiecki Amfiteatr gromadzący tysiące ludzi w okresie letnich festiwali folklorystycznych. Otóż zbudowano go na tzw. Wieczorkowym Polu. Otrzymał je od króla Jana Kazimierza mieszczanin Sebastian Wieczorek, który był burmistrzem miasta w okresie najazdu szwedzkiego.

Pobyt Jana Kazimierza w Żywcu upamiętnia też tablica w ścianie Starego Zamku ufundowana w roku 1904 przez ówczesnego właściciela dóbr żywieckich czyli pochodzącego z cesarskiej rodziny Habsburgów, ale wykazującego żywe zainteresowanie polską kulturą arcyksięcia Karola Stefana.

Od połowy XVII wieku datują się dzieje Sanktuarium Matki Boskiej Rychwałdzkiej, kiedy to w miejscowym kościele pojawił się cudowny obraz pochodzący z Bizancjum. To wielki symbol religijnej tradycji na Żywiecczyźnie. Ale Rychwałd jako miejsce turystycznie atrakcyjne wydaje się być kwestią przyszłości.

W XVIII wieku Żywiecczyzną władali przedstawiciele wielkiego magnackiego rodu Wielopolskich. Za czasów najpotężniejszego z nich, wojewody krakowskiego Franciszka - VIII ordynata pińczowskiego i pana na Pieskowej Skale - dwa pożary strawiły żywiecki kościół farny (1711) i starą drewnianą dzwonnicę (1721). Obie tak charakterystyczne budowle zostały odbudowane przy ogromnym wsparciu finansowym magnata. Imponujących rozmiarów kamienna dzwonnica stojąca w południowo-zachodnim narożu Rynku miała też osłaniać kościół i zamek od pożarów mieszczańskich domów, jakich niemało się zdarzało w tamtych czasach.

Za czasów Wielopolskich wspaniale wykształcił się mieszczański strój żywiecki. Mieszkając tuż pod zamkiem znakomitego magnata, mieszczanie podpatrywali stroje i obyczaje dworskie. Dlatego w stroju i tradycji żywieckiej zachowało się niemało elementów kultury sarmackiej z czasów jej rozkwitu w wieku XVII i XVIII. W XIX wieku strój żywiecki wyrażał po prostu polskość.

Tak się złożyło, że fortuna Wielopolskich szybko podupadła po dramacie pierwszego rozbioru ziem Rzeczypospolitej (1772), kiedy to Żywiecczyzna na 148 lat dostała się pod panowanie austriackie. Zadłużone dobra Wielopolskich z początkiem XIX wieku przeszły w ręce nowych właścicieli. Między nimi był pochodzący z Krakowa hrabia Ludwik de Laveaux, który nabył wieś Rycerka. W wydanej w 1851 roku książce o zwyczajach górali zachodnich Beskidów napisał on, że dla tutejszego ludu Żywiec jest jakby centrum świata. Jedyne miasto na rozległym górskim terenie, do którego zewsząd zjeżdżała ludność na targi i jarmarki, było dla nich po prostu Miastem, co hrabiemu Ludwikowi przywodziło na myśl pozycję, jaką w starożytnym cesarstwie rzymskim miała jego stolica nad Tybrem. W tym czasie Żywiecczyzna niemal w całości weszła w skład osobistych posiadłości bocznej linii rodziny Habsburgów. Arcyksiążę Karol Ludwik - brat cesarza Franciszka I, utalentowany dowódca wojskowy - zakupił w latach 1810-40 większą część Żywiecczyzny. Jego syn, książę cieszyński Albrecht Fryderyk, założył w 1856 na tzw. Pawlusiu sławny browar znany dziś jako Browary Żywiec SA. Arcyksiążęcym architektem w dobrach żywieckich był Karol Pietschka, pod okiem którego zmodernizowano Stary Zamek - charakterystyczna neogotycka wieża pochodzi z 1870 - i wybudowano Nowy Zamek w stylu neoklasycystycznym. Po ostatnim wielkim pożarze w 1857 odbudowano miasto złożone z murowanych budynków. W roku 1868 przy żywieckim Rynku pojawił się nowy efektowny gmach ratusza zwany nieco pretensjonalnie Magistratem - siedziba samorządowych władz miejskich. Charakterystyczna fasada ratusza przypominająca żydowskie bożnice po dziś dzień ściąga oko turysty i zaciekawia. Jest to z pewnością tzw. landmark - budynek-znak miejsca i czasów w których powstał; swoisty symbol historii miasta, podobnie jak sąsiedni kościół katedralny z dzwonnicą i oba zamki. Książę cieszyński przebywał w swym Nowym Zamku tylko czasami, ale jego bratanek i spadkobierca, arc. Karol Stefan, mieszkał w Żywcu z liczną rodziną na stałe od 1895. Urodzony nad Adriatykiem nowy właściciel był od wczesnej młodości miłośnikiem mórz, jachtów i okrętów wojennych. W służbie czynnej w cesarsko-królewskiej marynarce wojennej otrzymał stopień komandora, a po latach cesarz awansował go do stopnia admirała. Taki to człowiek przybywszy na Żywiecczyznę - tak odległą od morza i tak odmienną od krajów południowych - autentycznie pokochał tę ziemię i jej mieszkańców. Uczył się języka polskiego, a dwie córki wydał za polskich arystokratów. Rozbudował żywieckie Zamki zamierzając je połączyć w jedną całość. Z zapałem myślał o uczynieniu z nich wspaniałej siedziby rodowej godnej przyszłego przywódcy politycznego, który poprze wolnościowe aspiracje narodu polskiego - wyrażone między innymi w 1910 roku obchodami 500-setnej rocznicy zwycięskiej bitwy z Krzyżakami pod Grunwaldem. W owych latach dojrzewał konflikt Austrii i Niemiec z Rosją i pojawiła się szansa zjednoczenie ziem zaboru austriackiego i rosyjskiego. Latem 1914 wojna w istocie wybuchła i społeczeństwo Żywiecczyzny z entuzjazmem poparło kierunek myślenia swego patrona - wysłało na front blisko 1000 ochotników do formacji legionowych walczących z Rosjanami u boku armii austriackiej i niemieckiej. W 1916 mówiło się wprost o kandydaturze Karola Stefana do korony polskiej, ale odrodzone polskie królestwo miało ograniczać się tylko do zdobytego w bojach zaboru rosyjskiego i miało być satelitarne wobec Niemiec. Do porozumienia nie doszło, zaś w 1918 Niemcy przegrały wojnę, rozpadła się monarchia habsburska i powstało niepodległe państwo polskie z Józefem Piłsudskim na czele. Niedoszły polski monarcha znalazł się w kłopotach, które wszak szczęśliwie pokonał dochodząc do porozumienia z rządem polskim. Jego syn i następca w żywieckich dobrach, Karol Olbracht, czuł się Polakiem i dowiódł tego jednoznaczną postawą wobec niemieckiego najeźdźcy w latach II wojny światowej. Skonfiskowany przez nazistów majątek rodziny polskich Habsburgów już do nich nie wrócił, ale turysta przechadzający się po żywieckim parku i spoglądający na Zamek - w którym znów mieszka arcyksiężniczka Maria Krystyna, wnuczka niedoszłego króla Polski - powinien mieć świadomość, że stąpa po śladach narodowej historii Polski. Faktyczny przywódca Niepodległej Polski, marszałek Józef Piłsudski również był na ziemi żywieckiej, z której podczas wojny światowej dołączyło do niego wielu świetnych żołnierzy. Ciężko chory marszałek przyjechał do Żywca we wrześniu 1934 i przez miesiąc wypoczywał w posiadłości hrabiów Kępińskich w Moszczanicy. W tamtejszym dworku znajduje się dziś jego popiersie i izba pamięci pod opieką miejscowego zespołu szkolnego.

Gdy w latach II wojny światowej Żywiecczyznę włączono w granice Rzeszy okazało się, że turystyczne atrakcje Żywiecczyzny fascynowały również okupanta. Niemcy wszak zamierzali wysiedlić ludność polską, a wartości kulturalne pokrętnie wykorzystać dla swoich celów politycznych. Na szczęście nie zdołali oni do końca zrealizować tego planu. Niemniej w latach okupacji blisko 20 tys. mieszkańców Żywiecczyzny siłą zmuszono do opuszczenia rodzinnej ziemi. Po wojnie położona z daleka od Warszawy Żywiecczyzna znalazła się jakby na marginesie życia kraju. Ale przecież turystom-miłośnikom jazdy konnej warto przypomnieć, że wtedy wznowiona została na Żywiecczyźnie hodowla koni arabskich - dzięki osobistej postawie wybitnego znawcy tej sztuki Józefa Tyszkowskiego. Spoczywa on dziś na cmentarzu w Radziechowach, a jego "araby" są znane w świecie jako konie z Janowa Lubelskiego, dokąd przeniesiono hodowlę w roku 1960.

Wielkie dni historii Żywiecczyzny przypomniały obchody 700-lecia miasta Żywiec w roku 1968, ale szczególne znaczenie w dziele przywrócenia Żywiecczyźnie jej miejsca w kulturze narodu należy przypisać pielgrzymce papieża Jana Pawła II, który odwiedził Żywiec w 1995.

PODSUMOWANIE 

W powyższym szkicu historycznym starano się wykazać, że żywieckie dzieje są swoistą skarbnicą kultury, która może stanowić duży atut oferty turystycznej powiatu żywieckiego i miasta Żywiec. Wiele jest na naszej ziemi mniej czy bardziej znanych znaków przeszłości, które warto promować wśród odwiedzających Żywiecczyznę gości, aby wywieźli oni z naszego regionu pełne głębokiej refleksji, niezatarte wspomnienia. Te zaś owocować będą w kolejnych latach niemalejącą liczbą osób chętnych do poznania uroków tej ziemi i dobrego na niej wypoczynku. Krajowy turysta powinien doceniać wyróżniającą się bogactwem i spójnością kulturę regionu żywieckiego, prezentowaną z refleksją historyczno-socjologiczną. Z kolei europejskiego turystę powinny zaciekawić zwłaszcza ślady obecności na Żywiecczyźnie przedstawicieli cesarskiej rodziny Habsburgów, a także przybyszów z innych krajów Europy. Również goście z innych kierunków świata powinni znaleźć tutaj interesujące ich wątki kulturalne, a wśród nich tradycje dobrze zorganizowanej gospodarki i organizacji życia mieszkańców. Organizatorzy turystyki i podmioty ruchu turystycznego powinny otrzymywać stałe wsparcie ze strony środowisk zajmujących się edukacją i promocją kultury regionu żywieckiego.

« powrót do listy

Copyright © Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej.

projekt i wykonanie