GRONIE nr XI - recenzja
Całkiem niespostrzeżenie ukazał się nowy XI numer „GRONI”, nakładem Towarzystwa Miłośników Ziemi Żywieckiej Żywiec 2011, tym razem z nowym składem redakcyjnym. Obszerne wydanie (256 stron) zawiera szereg bardzo ciekawych pozycji tak o charakterze historycznym, jak i z informacjami współczesnymi. Obok stałych rubryk, takich jak kronika czy arkusz literacki, zwracają uwagę teksty, które odsłaniają tajemnice z przeszłości, ale są również publikacje, których trudno by znaleźć w innych periodykach.Moją uwagę przyciągnął tekst Bożeny Husar „Wasyl Wyszywany. Burzliwe życie arcyksięcia Wilhelma Habsburga”, najmłodszego syna Karola Stefana i Marii Teresy, pary arcyksiążęcej z Żywca. Przyznam, że po raz pierwszy spotkałem się z opisem, a właściwie fragmentami życia tego jak na owe czasy rewolucjonisty, który zapragnął (i niewiele brakowało) zostać królem ówczesnego państwa ukraińskiego. Jest również obszerny życiorys Adama Miksza, jednego z założycieli Towarzystwa Miłośników Ziemi Żywieckiej w 40. rocznicę jego śmierci, napisany przez Judytę Leśko. Natomiast Janina Szczelinowa, w Arkuszu Literackim, prezentuje sylwetkę Wandy Miodońskiej, przed zbliżającym się jubileuszem 35-lecia jej pracy twórczej, publikując 10 jej pięknych wierszy, w których autorka sławi swoją ziemię żywiecką, ukochaną dla niej matkę.Recenzja rocznika „GRONIE”
Hieronim Woźniak dokonuje obrachunku już pięciu konferencji regionalistów żywieckich, podkreślając tym samym dorobek wszystkich regionalistów Żywiecczyzny i na ich kanwie obrazuje poszczególne działy składające się na kulturowy obraz naszego regionu. Nie zabrakło (a jakże) szopki noworocznej autorstwa Krystyny Kalemba i Teresy Kamieńskiej z Grupy Literackiej „Gronie”, które na swój sposób „malują” postacie zasłużone na niwie kultury żywieckiej.
Całość zamyka jak zwykle „Kronika – obraz trzech ćwierci 2011 roku”, rejestratora faktów, które godne są zanotowania w kalendarzu kulturalnym Żywiecczyzny.Dla mnie, i chyba nie tylko dla mnie, ważne jest to, że pod starym kierownictwem, ale w nowym składzie redakcyjnym zaniechano „apendyksów politycznych” i uznano, że „GRONIE” to wydawnictwo, które na pierwszym miejscu stawia sobie jasny cel, czyli promocję dorobku kulturalnego naszego regionu.
Nie do końca rozumiem, jaki związek z tym regionalnym poniekąd periodykiem ma artykuł Jana Rodaka „Mors repentina. Wokół kulisów śmierci G.J. Zdziewojskiego”. Bohatera, bardzo niewiele, a właściwie nic nie łączy z naszym regionem, za wyjątkiem krótkiego opisu w „Dziejopisie” Komonieckiego, a jak rozumiem dr Rodak „zrobił” nam wykład o „człowieku i śmierci”. Również mam wątpliwości co do tego, czy artykuł o ks. Stojałowskim, który zajął aż 36 stron, musiał akurat ukazać się w naszych „GRONIACH”. Szanując absolutnie tą postać uważam, że na Jego temat znajdziemy informacje nawet w formie podręcznikowej.
Skoro, jak na wstępie zapowiedział Redaktor Naczelny, „GRONIE” będą rocznikiem, powinniśmy bardziej selekcjonować artykuły, nieraz kosztem ich objętości, a przede wszystkim treści, które, moim zdaniem, winny oscylować wokół spraw naszego regionu, jego problemów i jego ludzi.
Przyznam, że nie bardzo rozumiem, dlaczego pismo o kilkudziesięcioletniej tradycji, ma nagle stać się rocznikiem. Apeluję do władz miasta i powiatu, aby zrobić wszystko, by powrócić do półrocznych edycji, bo gubimy kolejną „perełkę” wśród lokalnych wydawnictw, a po latach może nam tego nikt
nie wybaczyć. Tych, którzy jeszcze nie czytali ostatniego numeru „GRONI”, zapraszam do siedziby Towarzystwa, gdzie numer XI jest jeszcze do nabycia.
Kazimierz Semik